Kierunki kształcenia
Dedykowane
O Szkole
Organizacje
Projekty unijne
Varia
Polecamy
Kuratorium
Oświaty
w Rzeszowie dla uczniów
i rodziców
|
Patron Szkoły
Wojciech
Bartosz, od 1794 z nazwiskiem Głowacki (ur. ok. 1756 r. w Rzędowicach,
zm. w 1794 w Kielcach) – polski chłop, kosynier w czasie insurekcji
kościuszkowskiej, chorąży grenadierów krakowskich.
Wziął udział w insurekcji
kościuszkowskiej, w bitwie pod Racławicami 4 kwietnia 1794 r. odznaczył
się wielkim męstwem (zdobył działo rosyjskie gasząc lont czapką), za co
został mianowany chorążym; otrzymał także nazwisko Głowacki. Śmiertelnie
ranny podczas bitwy pod Szczekocinami 6 czerwca 1794 r., zmarł i został
pochowany w Kielcach. Po klęsce powstania stał się symbolem waleczności
i męstwa.
Wojciech Bartosz Głowacki urodził
się ok. 1758 r., prawdopodobnie we wsi Rzędowice (co zaznaczył
Kościuszko w piśmie z obozu pod Bosutowem (13 kwietnia 1794) w sprawie
"Wojciecha Głowackiego (...) rodem z Rzędowic", również patent na
chorążego określał, że W. Głowacki "ze wsi Rzędowic"). Był chłopem
pańszczyźnianym Antoniego kniazia Szujskiego. Jednak co do jego miejsca
urodzenia powstały wątpliwości, po tym jak stwierdzono, że dokumenty
parafialne z Koniuszy z lat 1810-1860 (wcześniejsze księgi tejże
parafii, do której należały Rzędowice, spłonęły w 1796 r.) nie
wspominają o innych Bartoszach, poza rodziną Wojciecha. Natomiast
Ambroży Grabowski we "Wspomnieniach" wymienia miejsce urodzenia Bartosza
jako Zakrzów, w pobliżu Skalbmierza. Niestety, również skalbmierskie
księgi spłonęły w 1794. Ale autor "Wspomnień" mógł sobie pomylić ze
Stanisławem Świstackim. Również co do jego wieku nie ma pewności, ale
przypuszcza się, że Wojciech przyszedł na świat między 1758, a 1765
rokiem. Należy jednak chylić się ku 1765, gdyż pod broń rekruta dymnego
powoływano mężczyzn, mających 18-28 lat, a tylko w nielicznych
przypadkach przekraczano maksymalny wiek 28 lat, ale nie więcej niż o 2
lata. Małżeństwo zawarł ok. 1783 z mieszkanką wsi Jadwigą Czernikową,
urodzoną ok. 1749 (na podstawie aktu zgonu z 1829, według którego w
chwili śmierci miała 80 lat. Należy przypuszczać, że była starsza od
Wojciecha o kilka lat, jednak w owych czasach niewielką różnicę
stanowiły lata po 60., a na wsi nie pamiętało się daty własnych urodzin,
a co dopiero znajomych, co pozwala przypuszczać, że urodziła się
później). Nie wniosła posagu. Bartoszowie mieli trzy córki: Helenę (ur.
ok. 1784), Cecylię (1790) i Justynę (1794). Mieszkali w lichej, kurnej
chałupinie, która jeszcze przed śmiercią Jadwigi zapadła się i została
usunięta; chłopi rzędowiccy opowiadali o tym F. Rybarskiemu i J. Styce;
toteż późniejsze pokazywanie (J. Styce 10 IV 1894 r.) porządnego domu z
belek na zrąb o paru oknach, ze strzechą i kominem, jako pozostałości po
Bartoszach, należy uznać za próbę upiększenia smutnej rzeczywistości. Na
skutek zawalenia chałupy, wdowa po Wojciechu "została na stare lata
komornicą". Zdaniem K. Kozika, gospodarstwo Bartoszów było 4-morgowe,
ale S. Szczotka (PSB) przyjmuje 9-morgowe. Żyło im się ciężko, nie mieli
konia, a krowę i nierogaciznę dostali dopiero po Racławicach od
Szujskiego.
Wojciech Bartosz został powołany
do wojska na mocy uchwały Komisji Porządkowej woj. krakowskiego z 25
marca 1794, z nakazem, "ażeby każde miasto, miasteczko i wsie z 5 dymów
jednego człowieka młodego, zdrowego i czerstwego, w 3 dniach od
odebrania niniejszego listu okólnego z bronią, to jest z karabinem z
kilku ładunkami, albo piką 11 stóp długą [ok. 3,28 m] i z siekierą,
ubranego po wieśniacku, jak pospolicie wieśniacy na wsi chodzą,
dostawiona (...) Ażeby każdy z tychże uzbrojonych ludzi miał czapkę,
koszul dwie, buty dobre, płachtę, czyli grube prześcieradła z dwóch
brytów, żeby był opatrzony sucharami na dni 6 i żeby miał dany lenung
[żołd] w pieniądzach na jeden miesiąc, tj. 15 złp". Dopiero 28 marca
Komisja Porządkowa, "zważając potrzebę jak najprędszego uzbrojenia ludu
po wsiach", wprowadziła nową, popularną broń – kosę – osadzoną wprost
kija, długiego na 5 łokci (2,40 m). Powołanie do wojska było spowodowane
sprzeciwianiu się administracji dworskiej, czyli rządcy Strawińskiemu i
ekonomowi, którzy to właśnie wysunęli go jako rekruta, aby pozbyć się
kłopotów z nim związanych.
Do wojska Bartosz został wcielony
na początku kwietnia, a już 4 tego miesiąca doszło do pierwszego
poważnego starcia wojsk polskich z rosyjskimi, w których brały udział
jednostki chłopskie. W tym dniu, tj. 4 kwietnia naprzeciw sobie na
terenach w pobliżu wsi Racławice stanęli: naczelnik insurekcji, Tadeusz
Kościuszko i gen. rosyjski A.P. Tormasow. Doszło do bitwy, w której
Tormasow główną rolę wyznaczył artylerii. Zdążyła on oddać tylko jedną
salwę, gdyż do jej zniszczenia naczelnik Kościuszko wyznaczył jednostki
chłopskie, czyli kosynierów, którzy w pełni to zadanie wykonali.
Dokonując szybkiego ataku zdobyli baterię armat, a jako pierwszy, armatę
zdobył Wojciech Bartosz. Za męstwo i odwagę okazaną w walce, jak również
dla zachęcenia innych chłopów do udziału w powstaniu, naczelnik
Kościuszko mianował go chorążym świeżo utworzonych Grenadierów
Krakowskich. W związku z nominacją na oficera, zmianie uległo również
jego nazwisko, z chłopskiego Bartosz na Głowacki. Zwolniony został z
poddaństwa i otrzymał w dziedziczne posiadanie zamieszkiwaną przez
siebie zagrodę. Prawie pewne jest również to, że Wojciech Głowacki nie
został nobilitowany. Zagadkowa jest zmiana nazwiska. Istnieje na ten
temat wiele hipotez, jednak do najbardziej prawdopodobnych zalicza się
dwie następujące. Otóż pierwsza zakłada, że nazwisko Głowacki, Wojciech
przyjął od panieńskiego nazwiska swej matki, a druga to ta według
której, Wojciechowi nazwisko to nadał sam Tadeusz Kościuszko, o czym
mówi np. Wojciech Skuza:
Bartoszowi rzekł Naczelnik,
że
jest chłopem chwackim -
chłopem tobie więcej nie być!
-
więc zwię cię – Głowacki!
6
czerwca 1794 doszło do bitwy pod Szczekocinami. Siły polskie liczyły 16
batalionów, 47 szwadronów i 33 działa oraz ponad 15 tysięcy żołnierzy.
Natomiast wojska prusko-rosyjskie określa się na ponad 27 tys. żołnierzy
i 134 działa. Polska bateria 6-działowa zajęła pozycje przy lasku,
asekurowana z tyłu przez Regiment Grenadierów Krakowskich płk Jana
Krzyckiego, wśród których znajdował się również i Wojciech Głowacki. O
wiele mniejsze siły polskie poniosły klęskę. Straty w ludziach ocenia
się na ok. 1200 zabitych i rannych. Wśród 346 poszkodowanych, których
niebywałym wysiłkiem uratowano z pola bitwy, był Wojciech Bartosz
Głowacki.
Niestety stan jego okazał się
bardzo ciężki, zbyt ciężki, ażeby go uratować. Data jego śmierci nie
jest jednoznacznie określona. Uznaje się, iż nastąpiła między 6, a 9
czerwca 1794. Według towarzyszy z pola bitwy Bartosza, Dominika
Paprockiego z Polikarpic i Jana Sadowskiego z Polanowic, zginął on
"śmiertelnie plejzerowany" na polu bitwy. Lecz nie byli oni przy tym
pewni, co świadczy po ich zastrzeżeniach, że nic nie wiedzą o jego
pogrzebie. Oświadczenie to złożyli w 1810, aby wystawić urzędowe
świadectwo śmierci Wojciecha Głowackiego, potrzebne do zamążpójścia jego
najmłodszej, niepełnoletniej (16 lat) córki, Justynie. Według innej,
bardziej prawdopodobnej tezy, Głowacki zmarł w wyniku odniesionych ran,
w lazarecie między Małogoszczem, a Kielcami, w czasie cofania się
Kościuszki do Warszawy przez Małogoszcz (7 czerwca) i Kielce (9
czerwca). Pochowany został najprawdopodobniej w kościele NMP w Kielcach,
9 czerwca. Świadczy o tym notatka w księdze zmarłych, dokonana przez
ówczesnego proboszcza: "Dnia tego pogrzebano 7 wojskowych z miłosierdzia
[za darmo], pomiędzy nimi niejakiego Głowackiego". Potwierdza to również
ks. Władysław Sierkowski w książce "Groby kościoła N. Marii Panny w
Kielcach..." (1872), pisząc: "W kaplicy na cmentarzu zwanym Ogrójcem
znajduje się grób, w którym spoczywały przez kilkanaście lat zwłoki
Bartosza Głowackiego, zwanego Kumem spod Racławic, zmarłego w szpitalu
kieleckim 9 czerwca 1794 r. Zwłoki te następnie wydobyto i pochowano na
cmentarzu kościelnym (katedralnym) między dwoma wiązami po prawej
stronie kościoła, obierając za punkt fronton główny i drzwi wielkie
kościoła". Innym argumentem potwierdzającym to, jest zeznanie z 9
listopada 1929, wdowy po inżynierze – technologu S. Teraszkiewiczowej.
Ofiarowała on różaniec i krzyż stanowiące własność śp. Bartosza
Głowackiego, wraz z następującym oświadczeniem: "W 1870 przy restauracji
katedry kieleckiej i pod nią grobów biskupich, odrestaurowano również i
Ogrójec przy katedrze. Ojciec mój – Franciszek Pantoczek (...)
pamiętając z opowiadania ojca swego, a dziadka mego – Szymona Pantoczka,
dawnego i stałego mieszkańca Kielc, że Wojciech Bartosz Głowacki, ciężko
ranny w czasie cofania się Tadeusza Kościuszki spod Szczekocin do
Małogoszczy przesłany był do Kielc, wkrótce zmarł i pochowany został w
Kielcach w Ogrójcu koło kościoła katedralnego w skromnej chłopskiej
trumnie, pomalowanej żółtą lubryką, zapragnął przekonać się, czy
opowiadania te zgodne są z rzeczywistością, znalazł tam skromną, prostą
trumnę, malowaną żółtą lubryką, po otwarciu której ukazały się zasuszone
zwłoki, ubrane w chłopską sukmanę, gęsto pokrytą ciemnymi plamami
(zacieki od krwi z ran); ręce, owinięte różańcem, złożone były na
piersiach. Różaniec ten z krzyżem i przywartym doń kawałkiem sukmany,
ojciec mój wziął sobie na pamiątkę". Podczas jubileuszu 10-lecia
Niepodległości (11 listopada 1928) na kieleckim cmentarzu katedralnym
umieszczono tablicę pamiątkową, w zachodnim rogu cmentarza, z napisem:
"Ś.P. Wojciech Bartosz – Głowacki, bohater spod Racławic".
(foto: wikipedia.pl)
|